Po język do Tunezji, po pracę do Mauretanii
- Pojechałam więc do Tunezji, gdzie w dwa miesiące nauczyłam się mówić i pisać w tym języku. Wcześniej bywałam we Francji, ale wtedy posługiwałam się tylko językiem angielskim, co zupełnie nie pozwalało na zrozumienie mentalności i kultury francuskiej – opowiada.
Kiedy pani Anastazja opanowała język francuski rozpoczęła pracę w szkole w stolicy Mauretanii w Nawakszut, gdzie uczyła języka przez niecały rok. Później z powodów zdrowotnych musiała wrócić do Polski.
- Uczenie w szkole w Mauretanii było cennym doświadczeniem - inna kultura, religia, uczniowie, którzy pochodzą z różnych plemion i posługują się oprócz francuskiego i arabskiego jeszcze przynajmniej pięcioma innymi językami. Nie było łatwo zdobyć ich zaufanie, potrzeba było dużo czasu i cierpliwości, by zaakceptowali zasady i zaproponowany przeze mnie styl pracy, zarówno w nauczaniu języka, jak i podczas prowadzenia warsztatów teatralnych – relacjonuje.
Oprócz tego p. Anastazja prowadziła też kurs językowy w Rosso, w mieście na granicy z Senegalem oddalonym ok. 200 km od stolicy.
- Na ten kurs zapisało się kilkadziesiąt osób: uczniowie, pracownicy urzędów, żołnierze, lekarze. W mojej pracy pedagogicznej nigdy wcześniej ani później nie doświadczyłam takiej satysfakcji z tego, co robię. System szkolny powoduje, że my nauczyciele najczęściej zderzamy się z rzeczywistością, w której uczeń nie ma ochoty się uczyć, a robi to, bo musi. Więc kiedy ktoś czeka, chce się uczyć i bez względu na przeszkody przychodzi na kurs i chłonie każde słowo, to nie ma dla nauczyciela większej satysfakcji.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze