Długa droga, ból i pęcherze na stopach
Po zakończeniu studiów marzenie o Afryce powróciło ze zdwojoną mocą. Wtedy pani Anastazja postanowiła wziąć udział w pielgrzymce do grobu św. Jakuba Większego Apostoła (z hiszpańskiego Camino de Santiago).
- Samotna wędrówka do Santiago była dużym wyzwaniem. Wybrałam trasę najmniej uczęszczaną, Camino del Norte, czyli szlak północny z górami i wyżynami. Z braku pieniędzy dojechałam autostopem do granicy francusko-hiszpańskiej i rozpoczęłam wędrówkę w mieście Irun. Szłam ponad miesiąc pokonując ok. 30-40 km dziennie. Już po dwóch dniach na każdej stopie miałam pęcherze i do końca pielgrzymki towarzyszył mi ogromny ból, bo codziennie pojawiały się nowe. Kiedy wieczorami na noclegach spotykałam się z innymi pielgrzymami, nie mogli się nadziwić, że ja w ogóle stawiam jakieś kroki z tymi moimi pęcherzami. Do grobu św. Jakuba nie dotarłam sama, ale z przyjacielem poznanym na trasie, z Andreasem ze Szwajcarii, który wędrował do Santiago w sumie 3 miesiące. Podczas pielgrzymki zdałam sobie sprawę, że nie zawsze najważniejszy jest cel, ale droga, którą do niego zmierzam – tak o swojej wyprawie mówi p. Anastazja. - W czasie wędrówki pokonuje się kilometry, w słońcu, w deszczu, w górę, w dół, czasami brakuje siły, czasem ma się tyle energii, że można góry przenosić. Spotyka się wielu ludzi z różnych krajów i każdy ma swoją historię, a czasem idzie się samotnie przez cały dzień. Nie zawsze da się wszystko przewidzieć i trzeba sobie radzić z trudnymi sytuacjami, czyli zupełnie jak w życiu, ale się człowiek nie zamartwia, tylko po prostu działa, bo inaczej się nie da - podkreśla.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze