Przez kilka ostatnich lat czuli się bezkarni. Wchodzili do sklepów, kradli, co w ręce wpadło. Straszyli ludzi w barach i na ulicach. Pokrzywdzeni twierdzili, że policja nie reaguje na ich „wyczyny”...
Od prawie roku jeden z nich nachodził, jeden ze śródmiejskich barów. Wyzywał pracujące tam kobiety, straszył klientów, którzy uciekali, bo się po prostu bali. Pracownicy i właściciele baru byli bezradni.
- Kilkakrotnie dzwoniłam na policję. Obiecali przyjechać, ale nie było ich, albo przyjeżdżali długo po czasie – żali się jedna z pracownic.
Inna dodaje, że zdarzyło się, iż od policjanta usłyszała:
- A to X (tu pada nazwisko „rzezimieszka”). I tak nic nie zrobimy, bo on ma „żółte papiery”. Podobne sytuacje miały miejsce w kilku innych miejscach. Mężczyźni, którym często towarzyszyła około 40 – letnia kobieta, nic nie robili sobie z obecności sprzedawców. Brali, co chcieli, nie płacili, a nawet straszyli pobiciem.
- To nie możliwe! Policjanci zawsze reagują na każde wezwanie – słyszę w Komendzie Powiatowej Policji w Sławnie. - Może się zdarzyć, że nie zawsze, wszędzie dojadą na czas, ale to najczęściej wynika z małej ilości radiowozów i ludzi. Na pewno odnotowujemy wszystkie przypadki, które wcześniej, czy później będą rozliczone – dodaje mój rozmówca.
Kilka tygodni temu wydawało się, że „rzezimieszki” na długo znikną ze Sławna. Obaj byli zamieszani w śmierć młodego człowieka na melinie przy Dworcowej. Zostali zatrzymani przez policję. Spokój zastraszanych przez nich sklepikarzy trwał krótko. Okazało się, że według ustaleń śledczych nie przyczynili się do śmierci mężczyzny. Jeden z „rzezimieszków” został świadkiem, drugiemu zarzucono nie udzielenie pomocy, co jest zagrożone niskim wymiarem kary. Wiele osób zdziwiło takie rozstrzygnięcie sprawy.
- Nie wierzę, że ta śmierć była przypadkowa. To się w głowie nie mieści, że znów im się upiekło. I to w takiej sytuacji – na gorąco, nie krył oburzenia sąsiad mieszkania, w którym doszło do tragedii.
W miniony czwartek i piątek doszło do przełomu w sprawie. „Rzezimieszki” trafili za kraty. Czy skończył się koszmar wielu mieszkańców Sławna? Chwilowo tak. Według nieoficjalnych informacji, obaj mają do odsiedzenia przynajmniej miesiąc aresztu. Jednak, jak nas zapewnia nasz rozmówca, z miejsca odosobnienia mogą nie wyjść nawet przez kilka lat. Okazuje się, że dały o sobie znać „stare” sprawy.
Jak wyliczali policjanci, w sądach, na razie mają po dwie sprawy karne. A dochodzą już kolejne. Do tego po kilkanaście rozpraw dotyczących wykroczeń (przeważnie drobnych kradzieży). To efekt działania policjantów, którzy przy drobnych przewinieniach nie szli na żadne ugody (czytaj: nie zgadzali się na samoukaranie). Przez ostatni czas uzbierało się tego tyle, że na wolności mogą szybko nie posmakować. Chyba, że sąd postanowi inaczej... Mieczysław Siwiec
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze