Dzisiaj (24.01) w Warszkowie doszło do kilku niebezpiecznych zdarzeń. Najpierw, na tzw. aktywnym przejściu dla pieszych została potrącona starsza kobieta.
Pani, wraz z mężem i wnuczką szła na, organizowany w tutejszej świetlicy, Dzień Babci i Dziadka.
Według świadków zdarzenia kobieta „już jedną nogą była na chodniku”.
W tym momencie potrącił ją, bardzo szybko poruszający się van lub bus ciemnego koloru. Kobieta ma złamaną nogę. Mąż i wnuczka w ostatniej chwili umknęli na chodnik. Sprawcy szuka policja. Może uwiecznił się na którejś kamerze monitoringu?
Mniej więcej w tym samym czasie, przed przejściem zatrzymał się samochód osobowy. Z impetem wjechał w niego TIR...
Dwie godziny po pierwszym zdarzeniu, przez ulicę przechodził mieszkaniec Warszkowa. Jego relacja:
- Przechodziłem przez ulicę (po przejściu). Zatrzymał się samochód. Gdy wyszedłem za niego, przede mną przemknął inny pojazd. Gdybym zrobił krok do przodu, to by mnie potrącił – mówi.
- Przejście tutaj przypomina loterię: trafią, czy mnie nie trafią – uzupełni inny mieszkaniec Warszkowa.
Wszystkie wyżej opisane zdarzenia miały miejsce w ciągu dwóch godzin, pomiędzy 18 a 20. Wszystkie na przejściu koło sklepu GS-u.
Łączy je jedno: szalona jazda kierowców i wadliwie działające (a raczej nie działające) „cudowne” przejście, które znacznie miało poprawić bezpieczeństwo, a które okazuje się bublem, za który zapłacono „kupę” kasy.
Światła wadliwie działają od samego początku. 15 stycznia próbowali poprawić je przedstawiciele wykonawcy.
- Naprawiali, ale czy naprawili? I na jak długo? - wówczas zastanawiali się mieszkańcy Warszkowa, którzy obserwowali ekipę, która z laptopem w ręku i pilotami próbowała wyregulować urządzenia sterujące tzw. aktywnymi przejściami dla pieszych (na zdjęciach).
Dzisiaj z całą odpowiedzialnością możemy powiedzieć – nie naprawili!
Kosztowały ponad 100 tys. zł.
Z wielkim rozgłosem uruchomione przed Świętami Bożego Narodzenia prawidłowo funkcjonowały bardzo krótko.
Ich zadaniem jest informowanie kierowców o wchodzących na jezdnię ludziach oraz dokładne oświetlenie tego miejsca. Zapalają się, gdy jakaś osoba znajdzie się w rejonie przejścia. Wówczas fotokomórka uruchamia światła na słupach oraz na jezdni. Tyle teoria.
Praktyka jest (jak dotychczas) kompletnie inna.
W grudniu była szarfa do przecięcia i impreza w świetlicy. Miało być bezpieczniej...
Tuż po uroczystym otwarciu, mieszkańcy Warszkowa skarżyli się, że albo nie zapalają się wcale, albo gdy pieszy jest już po drugiej stronie ulicy
Dzisiaj doszło do opisywanych na wstępie zdarzeń...
Mieczysław Siwiec
Napisz komentarz
Komentarze