Księciunio przybył i oznajmił, że cały teren od drogi aż do domu należy do niego, i że natychmiast mają usunąć szambo, bo na jego ziemi leży.
Strapiło to Panią właścicielkę. Kłopot miała wielki, bo mąż ciężko chorował i potrzebował łazienki, a bez odpływu ścieków nie mogłaby ona funkcjonować. A do tego doszedł taki problem z książęcym dworem...
Kilka dni później na działkę przybyli pachołkowie księciunia. Dysponowali jakimiś planami (ponoć z Internetu). Pani, za grosz ostatni wynajęła geodetów, którzy w obecności pachołków oznaczyli działkę, ale nie według Internetu, a na podstawie planów, które w Królestwie były.
Granice wytyczono, okazało się, że szambo jednak na prywatnej ziemi leży. Pachołkowie władcy podpisali się pod tym.
Pani odetchnęła - sprawa załatwiona. Wydawało się jej, że w końcu zajmie się umierającym mężem.
A właśnie, że nie!
Nazajutrz przyszło pismo, że księciuniowe pachołki odwołują swoje podpisy! (chyba musieli mocno być zrugani przez Władcę).
Zaczęły się przepychanki. Zmarł właściciel działki, a po roku władza przyznała, że nie miała racji... Mieczysław Siwiec
Ps. zgadnijcie, gdzie to było?
Napisz komentarz
Komentarze