Ratują chore bezdomniaki, oswajają z ludźmi i znajdują im kochających właścicieli – tak właśnie działają dziewczyny prowadzące Dom Tymczasowy Irma w Sławnie.
Karolina Berkiewicz: Skąd Pomysł na stworzenie Domu Tymczasowego?
Maja Pietrzak: Odkąd pamiętam przygarnialiśmy pod swój dach zabłąkane psy, schorowane koty, czy gryzonie, które potrzebowały pomocy. Ratowanie myszy polnych bądź piskląt nie było niczym "wyjątkowym", a tą niezwykłą miłość do zwierząt zaszczepili we mnie rodzice - głównie mama, która potrafiła przyprowadzić do domu wielkiego psa w typie owczarka, mając czwórkę dzieci, duży dom i ogród na głowie.
Dom Tymczasowy o nazwie IRMA założyłam wspólnie z mamą dwa lata temu, kiedy to zdecydowałem się wstąpić w szeregi stowarzyszenia "My 3, koty i psy" - działając z dziewczynami już od początku wiedziałam, że odtąd w naszym domu zwierzęta, które potrzebują pomocy będą gościć regularnie. Wystarczy rozejrzeć się dookoła siebie, by dostrzec jak wiele zwierząt potrzebuje pomocy, a kto jak nie my im pomoże?
- Czemu właśnie IRMA? Czy były inne pomysły na nazwę?
- Nazwa "IRMA" odnosi się do dwóch pierwszych liter imienia mojej mamy i mojego, jest krótka i charakterystyczna. Oczywiście, były inne pomysły, a nawet próby stworzenia pasującego do nazwy logo, choć tak naprawdę to wszystko, to tylko "dodatek" – opakowanie. Liczy się jednak środek, czyli prawdziwe działanie.
- Jak wygląda prowadzenie DT? Jakie są problemy?
- Prowadzenie Domu Tymczasowego to wyjątkowe chwile radości z możności obserwowania zmian zachodzących w zwierzętach. Ze skrzywdzonych często przez ludzi, przerażonych, niepewnych siebie, zdziczałych; przeradzają się w łaknące uwagi, radosne, chętne do nawiązywania relacji z człowiekiem. Ich "strachy" gdzieś się ulatniają, gdy otrzymują opiekę, zainteresowanie i miłość. To zupełnie wyjątkowe i niesamowite. Każdy zwierzak wnosi ze sobą inną energię, ma inny charakter i każdy jest urzekający na swój sposób.
Jeśli chodzi o problemy w tymczasowaniu zwierzaków, to głównie są natury czasowej oraz wygospodarowania miejsca na kolejnego bezdomniaczka... Jakoś trzeba pogodzić to wszystko ze swoim życiem, pracą, zajęciami, innymi obowiązkami i rezydentami, którzy często nie są zadowoleni z obecności kolejnego "rywala" do miseczki.
Oczywiście problemem jest także nieustannie wyczerpujący się żwirek i karma oraz wszelkie akcesoria, jakie się zużywają. Na terenie Sławna działa kilka domów tymczasowych, które głównie pomagają kotom, bo tych nie brakuje. Czasem mamy ich po kilka/kilkanaście - szukających domów, ale potrzebujących przecież pełnych misek.
- Wiem, że dużo zwierząt jest chorych i trudnych pod względem socjalizacji – jak sobie z tym radzicie?
- Opieka nad zwierzętami to nie tylko radosne chwile, ale również duża odpowiedzialność. Pod swój dach, bardzo często, przygarniamy zwierzęta schorowane, zaniedbane, po prostu zabrane z ulicy. Wymagają podawania lekarstw, wizyt w lecznicach, diagnostyki, zabiegów. Dom Tymczasowy to nie tylko mizianie kotka i pieska po brzuszku. To również wymienianie kocich kuwet kilka razy dziennie, spacery, nauka zachowania czystości w domu, czy chodzenia na smyczy. Każde zwierzę potrzebuje zainteresowania, zabawy, czasu i miłości... ale dzięki temu ma szansę na znalezienie swojego stałego domu.
- A poza opieką nad zwierzętami – macie też inne obowiązki związane z prowadzeniem DT?
- Oczywiście. Tymczasowanie nie zamyka się tylko w "postawieniu zwierzaków na cztery łapy". To też ich ogłaszanie, robienie zdjęć do ogłoszeń, opisywanie charakteru i obserwowanie zachowań, dzięki którym potem możemy szukać odpowiedniego domku dla danego zwierzaka. To również odbieranie telefonów, nagrywanie wizyt przedadopcyjnych, transportów i kontakt po adopcji z domkami.
- Od kiedy więc działacie i ile zwierząt miałyście pod swoją opieką?
- Mamy stronę na Facebook'u. Pomysł na jej stworzenie przyszedł 2 lata temu, podczas tych wszystkich niesamowitych historii, z jakimi miałam styczność. Chciałam podzielić się z innymi ludźmi przeżyciami i sytuacjami jakie mają miejsce i mieć niesamowity zbiór wspomnień, do których będę wracać, jak do albumu. Od tego czasu mieliśmy u siebie ok. 100 zwierząt - głównie kotów, ale zdarzały się też psy, króliki, koszatniczki. Trudno jest mi jednak określić od kiedy tak naprawdę pomagamy. Myślę, że od zawsze...
- Czy warto prowadzić DT?
Oczywiście, że warto! Naszym obowiązkiem jest pomoc potrzebującym i bezdomnym zwierzętom, w końcu to my - ludzie doprowadziliśmy do tak ciężkiej sytuacji, w jakiej znalazły się zwierzęta. Jesteśmy za to odpowiedzialni. Obowiązkiem każdego z nas jest sterylizacja i kastracja psów oraz kotów, także tych wolno żyjących. Zwierzęta są zdane na nas, to my je udomowiliśmy i to my doprowadziliśmy do tego, że schroniska są przepełnione, domy tymczasowe pękają w szwach i jest tyle porzucanych i krzywdzonych psów czy kotów błąkających się po ulicach.
Kary za zaniedbywanie i znęcanie oraz porzucanie zwierząt powinny być zdecydowanie wyższe. Myślę, że każdy z nas powinien poczuwać się do obowiązku niesienia pomocy, a czasem potrzeba naprawdę niewiele, by zwierzę za chwilę cieszyło się swoim domem. Każdy zwierzak niesie ze sobą swoją historię, coś wyjątkowego. One wszystkie są niesamowicie wdzięczne za okazaną im dobroć.
Przykro mi, gdy widzę ludzi, którzy mają wielkie domy, jak również niemałe fundusze, ale nie obchodzi ich błąkający się po ich ogródku chory, starszy kot, czy pies z kulejącą łapą leżący na chodniku… Dokąd świat zmierza, taka refleksja powinna nam towarzyszyć, w końcu to żywe, czujące istoty - to przykry widok, jeśli się nie obudzimy i czegoś z tym sami nie zrobimy sytuacja będzie się nawarstwiać. POMAGAJMY, nie bądźmy nieczuli nie pozwólmy, by nasze serca były skute lodem na krzywdę tych najbardziej potrzebujących, czy to ludzi, czy zwierząt...
Napisz komentarz
Komentarze