Pan Zdzisław ze Sławna ma małą działkę, na której znajduje się równie mały budynek gospodarczy. Pan Zdzisław bywa tam od czasu do czasu. Czasami zapali światło, coś zrobi, posprząta itp... Od lat średnio zużywa około 1 kilowatogodzinę. Kilka dni temu dostał rachunek za prąd na tejże działce. Opiewa na kwotę 88,83 zł. Dwukrotnie więcej niż płacił dotychczas. Skąd się wzięła aż taka podwyżka, oraz jak to się ma do rządowych obietnic zrekompensowania wzrostu kosztów energii elektrycznej?
Przeanalizowaliśmy rachunek Pana Zdzisława, który kupuje (prawdopodobnie) najdroższy prąd na świecie.
Okazuje się, że w pozycji Opłata handlowa pojawiła się nowa kwota – 35 zł. Dotychczas było to 0 zł.
W latach poprzednich, P Zdzisław płacił rachunki na poziomie ponad 40 zł.
Próbowaliśmy wyjaśnić tę różnicę.
Próba dodzwonienia się na infolinię podaną na rachunku okazała się nie do zrealizowania. Dzwonił Pan Zdzisław, dzwoniłem i ja. Było zajęte, albo nikt nie podnosił słuchawki.
Jeszcze w grudniu 2019 r. minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, zapowiadała, że rząd nie pracuje nad żadną ustawą, która zamrażałaby stawki za energię elektryczną na dotychczasowym poziomie. Podwyżki są zatem nieuniknione, a odczują je zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorcy.
W połowie listopada ubiegłego roku Enea, Energa, Tauron Polska Energia i Polska Grupa Energetyczna domagały się podwyższenia taryf za prąd o 20–40 proc. Minister Emilewicz mówiła wtedy, że wzrosty cen prądu będą dużo niższe.
Skąd więc wzrost aż o 100 procent u Pana Zdzisława?
- To wszystko pokazuje, jak nam, emerytom władza pomaga, i pokazuje, jak oni kłamią w gazetach i w telewizji – podsumowuje P. Zdzisław.
Mieczysław Siwiec
Napisz komentarz
Komentarze